„Gdyby zapytać współczesnego, przeciętnego
człowieka o to czy „jesteś uzależniony?”, bliższe prawdy
byłoby pytanie: „od czego jesteś uzależniony?”
Poruszamy się po życiu jak marionetki, pociągane za sznurki przez rozmaite nałogi i nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy zdani na ich pastwę.
Skoro zagrożenia związane z uzależnieniem są tak powszechne i poważne, to dlaczego przeciwdziałamy im apatycznie i bez przekonania? Czemu na dobrą sprawę w ogóle ich nie widzimy? Po prostu są zbyt blisko nas, stykamy się z nimi tak często, że stały
się oczywistym składnikiem naszej rzeczywistości. Żyjemy w kulturze wszechstronnie i do głębi przepojonej czy też przerośniętej nałogowymi strukturami- są ona dla nas czymś naturalnym.
Jednak przede wszystkim trudno zobaczyć, jak wielostronnie nałogowe jest nasze życie, z powodu pewnej fundamentalnej właściwości każdego uzależnienia. Otóż istotę nałogu stanowi samozasłanianie. Jest ono w niego wbudowane: jeżeli nie rozstajemy się z czymś, co nam szkodzi, musimy w jakiś sposób przestać to zauważać. Innymi słowy, uzależnienie rozwijając się musi wytwarzać coś w rodzaju zasłony dymnej, inaczej tysiące ludzi nie brnęłoby coraz głębiej w samozniszczenie. W teorii psychologicznych mechanizmów uzależnienia ten sposób został nazwany przez Jerzego Mellibrudę systemem iluzji i zaprzeczenia- nazwa w pełni zasłużona, skoro potrafi skłonić człowieka do tego, żeby nie przyjmował do wiadomości faktów oczywistych dla innych i złudzenia brał za rzeczywistość, uwodząc umysł coraz dalej od realności i racjonalności.
Uzależnić można się od wszystkiego i wszystko może stać się nałogiem np. : oglądanie telewizji, jedzenie słodyczy, gry komputerowe, praktyki religijne, użalanie się i narzekanie, uprawianie seksu, słuchanie muzyki itd., itp.
Nałogowe i szkodliwe mogą stać się nawet zachowania tak powszechnie uważane za pożądane i zdrowe, jak terapia czy dbanie o stan własnego organizmu. Jeżeli okazuje się, że zaczynamy je traktować jak „drogę na skróty” do szczęścia czy przynajmniej do uzyskania ulgi w cierpieniu a potem- mimo że wyraźnie nam nie służą- już nie potrafimy się bez nich obejść, powinno nas to skłaniać do uznania danego zachowania za nałogowe.